LegalTech – dlaczego jest o czym marzyć, a jednocześnie trudno to ugryźć

Thinking about ... LegalTech

O LegalTech mogę z czystym sumieniem napisać nie tylko perspektywy marzeń, ale i bolączek.

Zdecydowanie jestem entuzjastką i kibicką wprowadzania w życie rozwiązań technologicznych niosących pomoc prawnikom. Oglądając, testując i wdrażając takie rozwiązania, a co ważniejsze, obserwując i doświadczając reakcji osób, którym są dedykowane – pozostaję też realistką.

Wiem, że to nie takie proste, jak mogłoby się wydawać. 

LegalTech, czyli?

Naukowych definicji, wyjaśnień ani zestawień tutaj nie będzie – w przypisach odsyłam w tym zakresie do sprawdzonych źródeł2. Żeby jednak nakreślić krótko podstawy tego, o czym piszę, powiem Wam, co LegalTech oznacza dla mnie. Jest to przede wszystkim styk prawa i technologii, czyli połączenie, które kręci mnie najbardziej. To szereg rozwiązań technologicznych – od prostych do bardzo skomplikowanych – których celem jest ułatwienie i usprawnienie pracy prawnika. To fantastyczna, ale i trudna dziedzina, która pozwala mi wymknąć się z tradycyjnych ram prawnych i przejść do świata innowacji, biznesu i pracy projektowej. 

Skoro jednak w tytule obiecałam pomówić o porywach i trudach, to znaczy, że w tym poście główną rolę odegrają emocje. 

O marzeniach

O czym marzą prawnicy myśląc o rozwiązaniach z zakresu LegalTech? Za wszystkich nie odpowiem – lepsze od moich domysłów będą dane statystyczne3. Odpowiem natomiast za siebie

Kiedy przygotowuję się i wykonuję swoją pracę, dążę zawsze do jasności, przejrzystości i uporządkowania. Osiągnięcie tych warunków daje mi komfort, w którym mogę otworzyć umysł na poszukiwanie rozwiązań i dokonywanie ocen. Czy to kosztuje mnie wiele wysiłku na początku prowadzenia każdego projektu? Tak. Czy sprawia, że moi współpracownicy boją się odbierać ode mnie maile, bo wiedzą, że będę do ostatniego szczegółu drążyć daną sprawę? Być może. Ale to układanie puzzli i rozwiązywanie zagadek, jest dla mnie niezbędne. Dotarcie do sedna sprawy sprawia mi z resztą wielką frajdę. Jednocześnie nie ukrywam, że wielokrotnie sfrustrowana i bliska poddania się myślałam o tym, o ile łatwiej byłoby mi do tego sedna przejść od razu, gdyby pewne procesy zostały wcześniej usprawnione i uproszczone. 

I dlatego z tym właśnie z tym wiążą się moje LegalTech-owe marzenia: z uporządkowaną dokumentacją i jej przejrzystym przepływem; sprawnym wyszukiwaniem i zarządzaniem dostępami; łatwym odtwarzaniem historii, efektywnym współdzieleniem pracy; klarownym i przyjaznym designem, prostym językiem. I sensownym automatyzmem wszędzie tam, gdzie jest on uzasadniony. Wiele osób zapewne od razu pomyśli, że to nuda i banał. Że przecież odpowiedzią na te potrzeby są dostępne narzędzia z pierwszych poziomów LegalTech3. Miało być o marzeniach, a tu żadnych fajerwerków…

Może się tak wydawać, ale przejdźmy do praktyki.

Musimy znaleźć narzędzia, które spełnią oczekiwania danej organizacji i odpowiednio je dostosować – przy założeniu, że producent w ogóle przewidział taką możliwość. Marzyciele mogą szybko zostać sprowadzeni na ziemię, jeśli okaże się, że nawet zmiana nazw określonych pól czy sposobu logowania się do oprogramowania nie wchodzi w grę. A może wchodzi, ale kosztuje nieproporcjonalnie drogo w porównaniu do całkowitych kosztów wdrożenia.

Załóżmy jednak, że nam się uda – przechodzimy do etapu „ożywienia”.  Tak nazywam proces, w którym ludzie zaczynają postrzegać narzędzie jako „swoje”, coraz bardziej do niego przylegają i powoli zapominają, jak to było pracować bez niego. Na pewno wszyscy znamy takie uczucie, kiedy po wdrożeniu zmiany nie wyobrażamy sobie już powrotu do stanu poprzedniego. To odczucie jest moim zdaniem kluczowe dla osiągnięcia sukcesu. We mnie na przykład wzbudziło je zastosowanie łatwej w obsłudze i zawsze aktualnej wewnętrznej bazy informacji prawnej i know-how. Jednak dobrze wiem, jak pracochłonny jest proces stworzenia, utrzymywania i rozwijania takiego rozwiązania. 

To, że nie sięgam marzeniami po wytwory sztucznej inteligencji, które będą prowadziły za prawnika proces sądowy od A do Z, świadczy tylko o tym, że osiągnięcie nawet podstawowych poziomów LegalTech wcale nie jest najłatwiejsze – nawet dla entuzjastów.

Czy w ten sposób przeszłam płynnie do bolączek?

Tak i jest ich wiele. O licznych mówią raporty4, a nawet memy5. Ujmując je wszystkie w jednym zdaniu: uważam, że we wdrażaniu rozwiązań LegalTech prawnikom najbardziej przeszkadza to … że są prawnikami. „Z zewnątrz” – bo społecznie są postrzegani w określony sposób i stawia się im konkretne wymagania. „Od wewnątrz”, bo te wymagania są w nich głęboko zakorzenione, a nawet regulowane etyką zawodową. 

Jak się to przekłada na wdrażanie rozwiązań LegalTech? 

Po pierwsze – czas.

Potrzeby klienta (zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego) są zawsze przedkładane ponad własne. Czas, który mógłby zostać poświęcony na implementację rozwiązań, które potencjalnie usprawnią pracę w przyszłości, zbyt często jest „pożerany” przez inne zobowiązania. Bardzo trudno jest wygospodarować przestrzeń dla siebie.

Niestety niektóre rozwiązania potrafią dodatkowo przerazić i zniechęcić prawników ilością czasu, jaki trzeba poświęcić na rozpoczęcie korzystania z nich. Jeżeli „nakarmienie” aplikacji własnymi danymi zajmuje nieproporcjonalną ilość czasu w porównaniu do tego, ile możemy go zaoszczędzić podczas jej wykorzystywania, naturalnie nie stanowi to zachęty do dalszych inwestycji w LegalTech. 

Po drugie – ryzyko.

Technologie, również te dedykowane prawnikom, niewątpliwie je za sobą niosą. Choć prawnik zawsze zidentyfikuje owo ryzyko, niekoniecznie będzie gotów go podjąć – mimo, że ryzykowna z punktu widzenia zawodowego jest przecież także cała masa działań podejmowanych w sposób dotychczasowy, „tradycyjny”. Ale to, co jest głęboko zakorzenione i utrwalone w wykonywaniu zawodu przychodzi łatwiej i nie podlega tak dynamicznym ocenom.

Weryfikując dokument podpisany własnoręcznie rzadko kwestionujemy prawdziwość złożonego podpisu. Adresując kopertę na poczcie nie zastanawiamy się nad tym, że może trafić w niepowołane ręce. Jednak już dokument podpisany elektronicznie dzięki zastosowaniu e-mailowej i SMS-wej weryfikacji tożsamości, czy poufna korespondencja umieszczona w chmurze i udostępniona poprzez przesłanie linka, znacznie bardziej oddziałują na wyobraźnię. A są to przykłady, których w świecie technologicznym już od dawna nie można zaliczyć nie tylko do kategorii fajerwerków, ale nawet choćby… zimnych ogni.

Czy złoty środek istnieje?

Sądzę, że tak. To, że pewne kwestie określam jako bolączki nie oznacza, że nie podzielam obaw związanych z wdrażaniem rozwiązań LegalTech. Jednak żeby iść naprzód musimy zachować zdrowy balans pomiędzy pozbawionym refleksji entuzjazmem a nadmierną ostrożnością, za którą nie zawsze stoją merytoryczne argumenty. Musimy też wiedzieć, że technologia sama w sobie nigdy nie będzie odpowiedzią na nasze potrzeby i żeby efektywnie z niej skorzystać, musimy poświęcić na to swoją energię i czas. 

Nie boję się w końcu wykorzystać blogowej nazwy, żeby powiedzieć, że bolączki napotykane po stronie LAW wzbudzają we mnie mały wewnętrzny bunt i pchają coraz mocniej w stronę … OUT.

Jednak bez względu na to, po której ze stron ostatecznie się znajdę, na pewno wciąż będę obserwować branżę LegalTech i jej kibicować. Mogę się z nią śmiało utożsamiać. Obie jesteśmy z pogranicza. 

Do źródła –

  1. Po definicję odsyłam do LegalTech Czyli jak bezpiecznie korzystać z narzędzi informatycznych w organizacji, w tym w kancelarii oraz dziale prawnym pod red. Dariusza Szostka, Wydawnictwo C.H. Beck Warszawa 2021, s. 3. Bardziej zainteresowanym tematem polecam zapoznanie się z całą publikacją.  Jeśli natomiast interesują Was konkretne rozwiązania, polecam Katalog dostępny na stronie Fundacji LegalTech Polska: https://legaltechpolska.pl/katalog-legaltech-polska/
  2. Na przykład zawarte w Raporcie Wolters Kluwer 2021 Future Ready Lawyer. Raport można pobrać ze strony https://www.wolterskluwer.com/en/know/future-ready-lawyer-2021 .  
  3. O poziomach LegalTech na stronach 5-7 „LegalTech Czyli jak bezpiecznie korzystać z narzędzi informatycznych …”.
  4. Choćby wspomniany już Wolters Kluwer 2021 Future Ready Lawyer.
  5. Na jednym z wydarzeń o tematyce związanej z LegalTech usłyszałam porównanie prawników do jaskiniowców, którzy ledwie ciągną „wózek” kamieni oparty o kwadratowe klocki , ale kiedy ktoś próbuje podać im koło – odpowiadają, że są zbyt zajęci. Zostało ono zobrazowane memem, który możecie zobaczyć tutaj: https://i1.kwejk.pl/k/obrazki/2020/11/eMuUNtZroLsU51Xb.jpg .

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Cookies

Blog korzysta z niezbędnych plików cookies. Więcej informacji na ten temat znajduje się w Polityce Prywatności.